Luboń, jego mieszkańcy i ich pasje
projekt edukacyjny Gimnazjum nr 2 im. Jana Pawła II w Luboniu
wtorek, 18 czerwca 2013
Podziękowania
Podsumowanie naszego projektu
W naszym mieście - Luboniu w ostatnich latach przybyło gwałtownie mieszkańców w związku z rozwojem budownictwa mieszkaniowego. Wśród nich jest wielu młodych ludzi, którzy nie znają miasta, jego mieszkańc ów, a bliskie sąsiedztwo Poznania powoduje, że Luboń traktowany jest jako „sypialnia”, młodzież twierdzi, że „nic ciekawego tu się nie dzieje”. Panuje anonimowość, często nie wiemy, że tuż obok nas mieszkają ciekawi ludzie. Postanowiliśmy więc poznać lepiej miasto, jego historię i mieszkańców. Zadaniem uczniów było wyszukanie informacji z różnych źródeł, ich opracowanie, a przede wszystkim spotkanie się z mieszkańcami miasta, którzy realizują swoje pasje w różnych dziedzinach. Z tych spotkań powstały relacje zamieszczone na blogu internetowym w formie sprawozdań, wywiadów, opisów, materiałów video, zdjęć. Uczniowie mieli za zadanie również zarejestrowanie się w serwisie, by móc zamieszczać samodzielnie materiały na blogu.
Największą trudnością było terminowe opracowanie materiałów i obowiązkowość uczniów. Kilkoro z nich, mimo zgłoszenia uczestnictwa w projekcie, nie podjęło realizacji zadań. Ci, którzy wytrwali, napotykali na trudności związane z umawianiem się na spotkania z mieszkańcami- niektórzy nie dysponowali czasem z powodu natłoku pracy, inni nie odpowiedzieli na naszą propozycję przeprowadzenia wywiadu. Sami wyszukiwaliśmy osoby z pasją. Gdyby projekt realizować ponownie, należałoby dotrzeć do większego grona osób z informacją, że poszukujemy ludzi z pasją, bo takich nie brakuje. Być może na projekt należałoby przeznaczyć więcej czasu, by móc zebrać materiały i przezwyciężyć różne trudności, w tym techniczne. Uczniowie, którym udało się spotkać z ciekawymi osobami, byli pod wrażeniem tych kontaktów, zaangażowali się w przygotowanie wywiadów i byli zadowoleni z efektów swojej pracy. Przy okazji ćwiczyli też redagowanie tekstów, obróbkę zdjęć czy materiału video, a także umiejętność pracy w zespole. Formą rozpowszechnienia projektu było umieszczenie go w Internecie.
ilustr. picto.qc.ca
Adrian Mieszała
Pan Przemysław Skrzypczak - witrażysta z zawodu i zamiłowania
Przemysław Skrzypczak - witrażysta
Przeprowadziliśmy niedawno wywiad z panem Przemysławem Skrzypczakiem – witrażystą mieszkającym w Luboniu. Zajmuje się on robieniem witraży różnego rodzaju na zamówienie: są to witraże sakralne, lampy witrażowe, upominki, biżuteria, lacobel i fusing.
1. Kiedy zaczął się Pan
interesować witrażami?
Pan Skrzypczak: 26 lat temu
– po szkole podstawowej. Dostałem wtedy propozycję pracy w Artystycznej
Pracowni Witraży im. Michała Kośmickiego, znajdującej się przy ul.
Grunwaldzkiej. Byłem pierwszym uczniem Michała Kośmickiego. We wszystkich jego pracach brałem udział 0d 1986 - 2011 roku. Tam uczyłem się zawodu i przez 20 lat pracowałem.
2. Dlaczego wybrał Pan ten zawód?
Pan S.: Wiadomo, że zwykle,
jak się wybiera zawód, jest to splot wielu okoliczności. Był to też przypadek,
że dostałem taką propozycję i wybrałem ten zawód jako ciekawy i interesujący,
jako „coś innego”. I jest to teraz moja pasja, moje całe życie.
3. Czy ktoś z Pańskiej
rodziny zajmuje się
witrażami?
Pan S.: Cała moja rodzina
jest uzdolniona plastycznie, ale jeśli chodzi o witraż, jestem „debiutantem”,
jak to zwykle bywa. Cały czas wykonuję ten zawód i już inaczej nie będzie.
Pokochałem to, robię to z zamiłowania.
4. Czy pracuje Pan sam, czy ma jakichś
współpracowników?
Pan S.: Nie mam pracowników
na stałe, aczkolwiek są takie sytuacje, gdy tej pracy jest dużo, wtedy
zatrudniam kolegów do pomocy. Szczególnie przy witrażach kościelnych potrzebuję
ekipy, która umie murować i osadzać te witraże. Ale nie wiadomo jak będzie w
przyszłości, czy nie będę miał ludzi, bo to wszystko się ciągle rozwija.
Wiadomo, chciałbym mieć więcej pracowników, powiedzmy – jedną osobę. Każdy
chciałby mieć większą firmę, ale trudno jest znaleźć odpowiednich pracowników,
gdyż ludzi zajmujących się tym zawodem
jest mało. I też nie ma na tyle dużo pracy, żebym mógł znaleźć osobę dobrą i
płacić jej stałą pensję przez długi czas. Po prostu raz tej pracy jest więcej,
a raz mniej.
5. Jakiego typu witraże cieszą się największym
powodzeniem?
Pan
S.: Ja głównie wykonuję wszystkie prace na zamówienie. Gdy pracy jest mniej
zajmuję się detalami. Małymi figurkami, czy biżuterią dla pań, która cieszy
się, można powiedzieć, dużym powodzeniem. Ale staram się robić głównie takie
większe witraże.
6. Częściej dostaje Pan
zamówienia na
te większe prace, czy na drobiazgi jak
ozdoby, dekoracje?
Pan S.: Właściwie to trudno
określić – są momenty, gdy robię tylko rzeczy większe, np. do kościołów, a
kiedy jest czas większego luzu zajmuję się tymi mniejszymi pracami. Ale tych
większych prac jest jednak więcej. W tej chwili wykonuję witraże do kościoła w
miejscowości Stary Gostyń.
7. Co najbardziej lubi pan w swojej pracy?
Pan S.: W zasadzie
najbardziej chyba lubię ten moment końcowy, najbardziej nie lubię zaczynać, po
prostu ciężko jest zaskoczyć. Ale potem, im bliżej końca, tym jest lepiej,
sympatyczniej. Do końca niewiadomo, jak witraż będzie wyglądał. Trzeba
wieloletniego doświadczenia, by móc to przewidzieć, bo ta gra światła, jak się
trzyma kawałek szkła w ręku jest inna, niż gdy jest to już, powiedzmy, w oknie,
oprawione ołowiem lub cyną. Efekt końcowy nie jest nikomu do końca znany.
Najbardziej lubię gdy ten witraż lub lampa – gdyż lampy też wykonuję –
rozbłyśnie swoim światłem, swoim życiem. Witraż po prostu żyje. W zależności od
natężenia światła, pory dnia – zachowuje się inaczej. Tym się różni m.in. od
obrazów malowanych farbami na płótnie.
8. Skąd bierze Pan
materiały do swojej pracy?
Pan S.: Jak w każdym
zawodzie, są jakieś hurtownie. Głównym składnikiem witraży jest oczywiście
szkło kolorowe. To nie jest takie zwyczajne szkło, ono jest zwykle wykonywane
ręcznie. Jedną hutą w Polsce, która wykonuje to szkło, jest huta szkła Jasło.
Pozostałe szkła są sprowadzane z zachodu. Są szkła chińskie, opale
spektrumowskie, szkła katedralne. Rodzajów szkła jest mnóstwo. Głównym
składnikiem mocującym szkło jest ołów, który kupuje się również w hurtowniach.
Podobnie jest z cyną. Podstawowe materiały to: szkło, ołów i cyna. Do tego
dochodzą jeszcze tlenki metali służące do barwienia szkła, farby platynowe do
cieniowania.
9. Jak wyrabia się
witraże?
Pan
S.: Po złożeniu zamówienia przez klienta robię projekt. Następnie przekłada się
go na bristol w skali 1:1. Potem rozcina się go na poszczególne elementy.
Trzeba mieć wyobraźnię, aby wiedzieć jak to ma wyglądać i tak dalej. Szablony
te przekłada się na odpowiednie kawałki szkła i specjalnym narzędziem się je
wycina. Później patynuje się je i maluje farbami. Szkło te wypala się następnie
w piecach w temperaturze ok. 560 stopni, aby utrwalić farby. Później zespala
się wszystkie kawałki, aby otrzymać zasadniczy witraż. Można to zrobić na 2
sposoby: techniką taką, jak się to robi w kościołach - to jest technika w
ołowiu lub też techniką Tiffany’ego – wymyślił ją Amerykanin w roku 1895. Ta
technika pozwoliła tworzyć witraże trójwymiarowe, takie jak lampy. Dwa kawałki szkła
owija się taśmą miedzianą, łączy się je i zalewa cyną. To daje taki ładny
efekt. To są takie dwie podstawowe techniki, jeśli chodzi o witraż – technika w
ołowiu – taka klasyczna – i nowocześniejsza – Tiffany.
10. Czy dzisiejsze witraże różnią się od tych z
dawnych czasów?
Pan S.: Generalnie zawód
witrażysty nie zmienił się od setek lat. Jeśli chodzi o ołów, kiedyś używało
się lutownic ręcznych – grot wkładało się do ogniska, czy żaru, on się
nagrzewał i potem lutowało się ołów. Teraz używa się lutownic elektrycznych.
Tak samo kiedyś używało się pieców węglowych, czy na drewno, a teraz używane są
piece elektryczne. Ale sam sposób przygotowania tego szkła, technika jego
łączenia, to jest niezmienne od setek lat. Wiadomo, teraz nie używa się
diamentów do krojenia szkła, tylko takich specjalnych kółek najwyższej jakości
ze stopów węglowych. Oczywiście to wszystko wciąż się rozwija. Wielu ludzi uczy
się hobbystycznie tego zawodu. Poznają najprostsze techniki i wykonują witraże
na poziomie, można powiedzieć, amatorskim, dla własnej przyjemności. Jest to
jednak hobby kosztowne. 1m2 szkła kosztuje średnio koło 100zł. Do
tego dochodzi jeszcze cyna, której kilogram kosztuje także ze 100zł.
11. A czy każdy może
zostać witrażystą?
Pan S.: Właściwie tak. Jest
to podciągnięte pod zwyczajny zawód artystyczny. To kwestia umiejętności –
jeden nauczy się zawodu i wykonuje go na poziomie kiepskim, na który nie ma
zbyt dużo miejsca, gdyż to się potem zweryfikuje niewielką liczbą klientów – a
inny robi to na poziomie wyższym.
Pan S.: Powinna być wiedza o
metalach, umiejętności ślusarskie – witraże w kościołach są zamurowywane, toteż
trzeba umieć budować. Nie można mieć lęku wysokości, gdyż często wykonuje się
to na sporych wysokościach. Przydatny jest też zmysł plastyczny, aczkolwiek to
nie jest konieczne, bo można wykonywać ten zawód, korzystając z pomocy
plastyków. Często jest tak, że przychodzi klient i mówi, że chce, powiedzmy,
kwiatki i trzeba to samemu od podstaw zaprojektować, żeby potem to przedstawić
i omówić. Jest to zawód, którego człowiek uczy się całe życie. Wchodzą nowe
gatunki szkła, które zachowują się inaczej w piecach, powiedzmy, nie przyjmują
kolorów. Ten zawód wymaga cały czas nauki, aczkolwiek generalnie nie zmienił
się od setek lat.
Zadaliśmy też panu
Skrzypczakowi dwa pytania dodatkowe:
1. Jaki był Pana ulubiony przedmiot w szkole?
Pan S.: Moim ulubionym
przedmiotem był chyba WF – to dosyć banalne, ale tak było. Z innych przedmiotów
to geografia ewentualnie oraz jeszcze historia. Ani matematyka, ani język
polski, to nie były moje przedmioty.
2. Jakie ma pan inne zainteresowania?
Pan S.: Moim
zainteresowaniem jest na pewno praca, a poza tym to mam wiele zainteresowań,
m.in. lubię grać w szachy, choć nie zawsze mam z kim i lubię podróżować po
świecie. Zwiedziłem prawie całą Europę. Kocham góry. Lubię też astronomię, jest
to też taka moja mała pasja, mam własny teleskop i zajmuję się tym od czasu do
czasu.
Jeśli zaciekawił Cię zawód witrażysty, zachęcamy do zajrzenia na stronę internetową pana Przemysława Skrzypczaka: www.mojewitraze.pl. Dziękujemy :)
Link do strony Michała Kośmickiego, tam wymienione są główne realizacje, które były po części pracami pana Skrzypczaka: http://www.kosmicki.za.pl/pl_info.html
Adrian Mieszała
Autorzy:
Joanna Targońska
Patrycja Kowalska
Dawid Książkiewicz
O dawnych mieszkańcach
Prezentacja przygotowana przez Adriana i Olka
czwartek, 16 maja 2013
Lubońskie zabytki
ZABYTKI W LUBONIU
Muzeum Martyrologiczne
w Żabikowie istnieje od 1979r. znajduje
się na dawnym terenie obozu hitlerowskiego, przy ul. Niezłomnych. Obóz
hitlerowski funkcjonował w tym miejscu w latach 1941-1945, a później w latach
1945-1948 był obiektem dla internowanej (przymusowe umieszczenie) ludności
niemieckiej. Przestrzeń muzealna rozciąga się wzdłuż autostrady A2. Na terenie
znajdują się m.in. pomniki związanymi z martyrologią Polaków, Żydów, obywateli
byłego Związku Radzieckiego oraz innych narodowości. W archiwum muzealnym
znajdują się setki zdjęć z różnych okresów działalności Muzeum. Misją Muzeum
jest zachowanie pamięci o ofiarach zbrodni niemieckich, dokonanych na terenie
Wielkopolski. Muzeum organizuje wystawy oraz ochrania i konserwuje relikty
poobozowe. Dokumentuje historię obozu w Żabikowie oraz 144 obozów pracy
przymusowej dla Żydów w Wielkopolsce.
Fot. Julia Gadzińska
Wielkopolskie
Przedsiębiorstwo Przemysłu Ziemniaczanego
W 1904r. otworzono małą przetwórnię ziemniaczaną. W 1992r.
przedsiębiorstwo zostało przekształcone w Spółkę Akcyjną. Firma zatrudnia
obecnie około 150 pracowników. WPPZ S.A. kontroluje 44,6% krajowej produkcji
skrobi ziemniaczanej. W 2005 roku firma uruchomiła nowy Oddział Preparatów Spożywczych i Krochmalnię w
Zakładzie Produkcyjnym w Stawie. Znajduje się tam dział produkcji, sprzedaży i
kontroli jakości.
Źródło: www.opuszczone-fortyfikacje.pl
Kościół św. Barbary
Powstał w latach 1908-1912. Wzniesiony przez społeczność wyznania
ewangelicko-augsburskiego. Po II wojnie przekazano go rzymskokatolickiej
parafii św. Barbary. Parafia mieści się w przyklasztornej kaplicy Zgromadzenia
Sióstr Służebniczek NMP. W 2001r. proboszczem parafii został ks. Kanonik
Bernard Cegła, jest piątym proboszczem tej parafii po ks. Marian Tomaszewski,
ks. prałat Roman Mieliński, ks. infułat Bernard Czajka, ks. kanonik Zygmunt
Sowiński.
Fot. Julia Gadzińska
Kościół św. Jana Bosko
Został wzniesiony w 1935r. Podczas okupacji kościół służył jako
magazyn materiałów sanitarnych. W 1945r. niemiecka artyleria ostrzelała ze
Starołęki wieżę kościoła. Ślad jednego pocisku można do dziś zauważyć po prawej
stronie dzwonnicy. Dwa dni później w podpalonym kościele spłonęło wiele cennych
rzeczy m.in. ołtarz główny, konfesjonał, dębowe ławy, wyposażenie zakrystii. Po wojnie kościół odbudowano, postawiono
nowy ołtarz Judy Tadeusza oraz figurkę św. Antoniego i św. Teresy. W 1974 r.
miała miejsce gruntowna zmiana wystroju wnętrza
kościoła. Mieści się przy ul. Jagiełły 11.
Źródło: www.polskaniezwykla.pl
Pomnik Siewcy
Pomnik powstał w 1923r. Autorem jest rzeźbiarz Marcin Rożek. Stoi
w ogrodzie jordanowskim, przy ul. Armii Poznań. Pomnik przedstawia
słowiańskiego rolnika siejącego zboże. Wykonany jest z brązu i granitu, ma
prawie 3 metry wysokości. Siewca stoi na filarze z fontanną przyozdobioną
delfinami.
Źródło: www.polskaniezwykla.pl
Biblioteka Miejska w Luboniu
Powstała
w 1945r. Tworzą ją: biblioteka centralna z wypożyczalnią dla dorosłych, z
oddziałem dla dzieci i młodzieży, z czytelnią oraz trzema filarami. Utrzymywana
jest z funduszy publicznych. Promuje wzorce kulturowe w danym kręgu społecznym,
gromadzi i udostępnia książki ze wszystkich dziedzin, służących oświacie i
nauce. Prowadzi kursy nauki języków obcych, lekcje biblioteczne, warsztaty
plastyczne i cykliczne imprezy.
Fot. Julia Gadzińska
Wzgórze Jana Pawła II
Usypane w latach 2001–2003, podczas budowy
odcinka autostrady A2, w miejscu starego wysypiska śmieci miasta Poznania.
Od kilku lat powstaje na tym terenie park nazwany imieniem papieża Jana Pawła
II. Na szczycie kopca postawiono krzyż i głaz poświęcony naszemu wielkiemu
rodakowi. Teren wzgórza poprzecinany siecią ścieżek i alejek. Ze wzgórza
rozciąga się piękna panorama Lubonia. Każdego roku 2 kwietnia o godzinie 21:37 na Wzgórzu Papieskim uroczyście obchodzona jest rocznica śmierci
Jana Pawła II z udziałem władz miasta, pocztów sztandarowych szkół i
organizacji, a także wszystkich lubońskich parafii.
Źródło: www.polskaniezwykla.pl
autor: Julia Gadzińska
Historia Lubonia
Miasto
Luboń powstało z połączenia się 3 wsi w 1954 roku. Każda z nich miała odrębną i ciekawą
historię.
Żabikowo:
Już
w czasie panowania pierwszych Piastów istniało na tym terenie kilka zagród
chłopskich. Wieś Żabikowo została ustanowiona na prawie niemieckim około 1284
roku. W 1311 stało się ono własnością biskupów poznańskich, a w 1796 dostało
się pod zabór pruski. W XIX w. założono tu Wyższą Szkołę Rolniczą im. Haliny
oraz wybudowano karczmę, która przetrwała do roku 2010, w którym ją zburzono. W
1912 powstał na tych terenach zbór ewangelicki, który w 1945 został przekazany
katolikom. Nazwano go kościołem św. Barbary. W listopadzie 1942 rozpoczęto
budowę obozu karno-śledczego w Żabikowie. Obecnie znajduje się tam Muzeum.
Stary Luboń:
Najstarsza
osada w na terenach Lubonia powstała na przełomie VIII i IX w. Znaleziono wiele
jej pozostałości takich jak: paleniska, naczynia ceramiczne, jamy odpadkowe.
Tereny te były także zamieszkiwane w okresie początków państwa polskiego. Jej
mieszkańcami byli drużynnicy książęcy , a po przeniesieniu stolicy do Krakowa,
tereny te wyludniły się, Pierwsza informacja o Luboniu pochodzi z 1316 roku. W 1370 Luboń przydzielono
Pomianowi z Kujaw. Od tego czasu wieś
wielokrotnie zmieniała właścicieli aż w końcu sprzedano ją władzom Poznania. Na
przełomie XVI i XVII wieku Luboń przeżywał swój złoty okres, który zakończył
się wraz z potopem szwedzkim. Po zakończeniu działań wojennych sprowadzono 13
rodzin osadniczych z okolic Bambergu (Bawaria). Kultura i zwyczaje imigrantów
ożywiły wyludnioną wieś. Po kilkudziesięciu latach, w czasie zaboru pruskiego
język polski był usuwany z administracji i sądownictwa. Utrzymany został jedynie w szkołach, gdzie
polskie dzieci stanowiły większą część uczniów. Wprowadzono za to obowiązkową
naukę języka niemieckiego. Prowincja poznańska po 1870 roku była jednym z
głównych dostawców żywności dla uprzemysłowionych Niemiec. Uprawiano ziemniaki i buraki cukrowe, stąd też najszybciej rozwijał się przemysł
spożywczy i spirytusowy. Nie bez znaczenia były także niskie koszty robocizny.
W latach 1902-1904 zrealizowano w Luboniu Fabrykę Drożdży oraz Fabrykę Przetworów
Ziemniaczanych.
Lasek:
Na
terenie Lasku we wczesnym średniowieczu istniały dwie osady. Ich ludność przeniesiono ok. 1270 roku na
nowe siedlisko do Wir. Od tego czasu na obszarze Lasku nie funkcjonowała żadna
wieś aż do 1756 roku. Wtedy małżeństwo Działyńskich
założyło na obszarach leśnych przylegających do Żabikowa i Wir osadę olenderską – stąd nazwa Lasek. Przez
lata las wykarczowano i przekształcono w pola. Po odzyskaniu niepodległości
ważną rolę obok rolnictwa zaczął odgrywać przemysł chemiczny. W dawnych
Zakładach Chemicznych Luboń (obecnie Luvena) produkowano między innymi
nawozy fosforowe.
żródła: książka "Luboń i okolice: dzieje osadnictwa i dziewięciu parafii"- Stanisław Malepszak
internet
autor: Gabriela Graś
Subskrybuj:
Posty (Atom)