Mieszkańcy naszego miasta i ich pasje

Na tej stronie prezentujemy pasje mieszkańców Lubonia. Są to zapisy rozmów, zdjęcia, prezentacje, materiały,które udało nam się zebrać w ramach naszego projektu edukacyjnego.

  • Przemysław Skrzyprzak




Przemysław Skrzypczak - witrażysta
Przeprowadziliśmy niedawno wywiad z panem Przemysławem Skrzypczakiem – witrażystą mieszkającym w Luboniu. Zajmuje się on robieniem witraży różnego rodzaju na zamówienie: są to witraże sakralne, lampy witrażowe, upominki, biżuteria, lacobel i fusing.



1. Kiedy zaczął się Pan 
interesować witrażami?

Pan Skrzypczak: 26 lat temu – po szkole podstawowej. Dostałem wtedy propozycję pracy w Artystycznej Pracowni Witraży im. Michała Kośmickiego, znajdującej się przy ul. Grunwaldzkiej. Byłem pierwszym uczniem Michała Kośmickiego. We wszystkich jego pracach brałem udział 0d 1986 - 2011 roku. Tam też uczyłem się zawodu i przez 20 lat pracowałem.


2. Dlaczego wybrał Pan ten zawód?

Wiadomo, że zwykle, jak się wybiera zawód, jest to splot wielu okoliczności. Był to też przypadek, że dostałem taką propozycję i wybrałem ten zawód jako ciekawy i interesujący, jako „coś innego”. I jest to teraz moja pasja, moje całe życie.


3. Czy ktoś z Pańskiej 
rodziny zajmuje się witrażami?

Pan S.: Cała moja rodzina jest uzdolniona plastycznie, ale jeśli chodzi o witraż, jestem „debiutantem”, jak to zwykle bywa. Cały czas wykonuję ten zawód i już inaczej nie będzie. Pokochałem to, robię to z zamiłowania.


4. Czy pracuje Pan sam, czy ma jakichś 
współpracowników?

Pan S.: Nie mam pracowników na stałe, aczkolwiek są takie sytuacje, gdy tej pracy jest dużo, wtedy zatrudniam kolegów do pomocy. Szczególnie przy witrażach kościelnych potrzebuję ekipy, która umie murować i osadzać te witraże. Ale nie wiadomo jak będzie w przyszłości, czy nie będę miał ludzi, bo to wszystko się ciągle rozwija. Wiadomo, chciałbym mieć więcej pracowników, powiedzmy – jedną osobę. Każdy chciałby mieć większą firmę, ale trudno jest znaleźć odpowiednich pracowników, gdyż ludzi zajmujących się tym zawodem jest mało. I też nie ma na tyle dużo pracy, żebym mógł znaleźć osobę dobrą i płacić jej stałą pensję przez długi czas. Po prostu raz tej pracy jest więcej, a raz mniej.


5. Jakiego typu witraże cieszą się największym 
powodzeniem?


Pan S.: Ja głównie wykonuję wszystkie prace na zamówienie. Gdy pracy jest mniej zajmuję się detalami. Małymi figurkami, czy biżuterią dla pań, która cieszy się, można powiedzieć, dużym powodzeniem. Ale staram się robić głównie takie większe witraże.


6. Częściej dostaje Pan zamówienia na 
te większe prace, czy na drobiazgi jak ozdoby, dekoracje?



Pan S.: Właściwie to trudno określić – są momenty, gdy robię tylko rzeczy większe, np. do kościołów, a kiedy jest czas większego luzu zajmuję się tymi mniejszymi pracami. Ale tych większych prac jest jednak więcej. W tej chwili wykonuję witraże do kościoła w miejscowości Stary Gostyń.


7. Co najbardziej lubi pan w swojej pracy?


Pan S.: W zasadzie najbardziej chyba lubię ten moment końcowy, najbardziej nie lubię zaczynać, po prostu ciężko jest zaskoczyć. Ale potem, im bliżej końca, tym jest lepiej, sympatyczniej. Do końca niewiadomo, jak witraż będzie wyglądał. Trzeba wieloletniego doświadczenia, by móc to przewidzieć, bo ta gra światła, jak się trzyma kawałek szkła w ręku jest inna, niż gdy jest to już, powiedzmy, w oknie, oprawione ołowiem lub cyną. Efekt końcowy nie jest nikomu do końca znany. Najbardziej lubię gdy ten witraż lub lampa – gdyż lampy też wykonuję – rozbłyśnie swoim światłem, swoim życiem. Witraż po prostu żyje. W zależności od natężenia światła, pory dnia – zachowuje się inaczej. Tym się różni m.in. od obrazów malowanych farbami na płótnie.


8. Skąd bierze Pan materiały do swojej pracy?


Pan S.: Jak w każdym zawodzie, są jakieś hurtownie. Głównym składnikiem witraży jest oczywiście szkło kolorowe. To nie jest takie zwyczajne szkło, ono jest zwykle wykonywane ręcznie. Jedną hutą w Polsce, która wykonuje to szkło, jest huta szkła Jasło. Pozostałe szkła są sprowadzane z zachodu. Są szkła chińskie, opale spektrumowskie, szkła katedralne. Rodzajów szkła jest mnóstwo. Głównym składnikiem mocującym szkło jest ołów, który kupuje się również w hurtowniach. Podobnie jest z cyną. Podstawowe materiały to: szkło, ołów i cyna. Do tego dochodzą jeszcze tlenki metali służące do barwienia szkła, farby platynowe do cieniowania.


9. Jak wyrabia się witraże?


Pan S.: Po złożeniu zamówienia przez klienta robię projekt. Następnie przekłada się go na bristol w skali 1:1. Potem rozcina się go na poszczególne elementy. Trzeba mieć wyobraźnię, aby wiedzieć jak to ma wyglądać i tak dalej. Szablony te przekłada się na odpowiednie kawałki szkła i specjalnym narzędziem się je wycina. Później patynuje się je i maluje farbami. Szkło te wypala się następnie w piecach w temperaturze ok. 560 stopni, aby utrwalić farby. Później zespala się wszystkie kawałki, aby otrzymać zasadniczy witraż. Można to zrobić na 2 sposoby: techniką taką, jak się to robi w kościołach - to jest technika w ołowiu lub też techniką Tiffany’ego – wymyślił ją Amerykanin w roku 1895. Ta technika pozwoliła tworzyć witraże trójwymiarowe, takie jak lampy. Dwa kawałki szkła owija się taśmą miedzianą, łączy się je i zalewa cyną. To daje taki ładny efekt. To są takie dwie podstawowe techniki, jeśli chodzi o witraż – technika w ołowiu – taka klasyczna – i nowocześniejsza – Tiffany.




10. Czy dzisiejsze witraże różnią się od tych z dawnych czasów?


Pan S.: Generalnie zawód witrażysty nie zmienił się od setek lat. Jeśli chodzi o ołów, kiedyś używało się lutownic ręcznych – grot wkładało się do ogniska, czy żaru, on się nagrzewał i potem lutowało się ołów. Teraz używa się lutownic elektrycznych. Tak samo kiedyś używało się pieców węglowych, czy na drewno, a teraz używane są piece elektryczne. Ale sam sposób przygotowania tego szkła, technika jego łączenia, to jest niezmienne od setek lat. Wiadomo, teraz nie używa się diamentów do krojenia szkła, tylko takich specjalnych kółek najwyższej jakości ze stopów węglowych. Oczywiście to wszystko wciąż się rozwija. Wielu ludzi uczy się hobbystycznie tego zawodu. Poznają najprostsze techniki i wykonują witraże na poziomie, można powiedzieć, amatorskim, dla własnej przyjemności. Jest to jednak hobby kosztowne. 1m2 szkła kosztuje średnio koło 100zł. Do tego dochodzi jeszcze cyna, której kilogram kosztuje także ze 100zł.


11. A czy każdy może zostać witrażystą?


Pan S.: Właściwie tak. Jest to podciągnięte pod zwyczajny zawód artystyczny. To kwestia umiejętności – jeden nauczy się zawodu i wykonuje go na poziomie kiepskim, na który nie ma zbyt dużo miejsca, gdyż to się potem zweryfikuje niewielką liczbą klientów – a inny robi to na poziomie wyższym.


12. Czy do tego potrzebne są konkretne umiejętności?


Pan S.: Powinna być wiedza o metalach, umiejętności ślusarskie – witraże w kościołach są zamurowywane, toteż trzeba umieć budować. Nie można mieć lęku wysokości, gdyż często wykonuje się to na sporych wysokościach. Przydatny jest też zmysł plastyczny, aczkolwiek to nie jest konieczne, bo można wykonywać ten zawód, korzystając z pomocy plastyków. Często jest tak, że przychodzi klient i mówi, że chce, powiedzmy, kwiatki i trzeba to samemu od podstaw zaprojektować, żeby potem to przedstawić i omówić. Jest to zawód, którego człowiek uczy się całe życie. Wchodzą nowe gatunki szkła, które zachowują się inaczej w piecach, powiedzmy, nie przyjmują kolorów. Ten zawód wymaga cały czas nauki, aczkolwiek generalnie nie zmienił się od setek lat.


Zadaliśmy też panu Skrzypczakowi dwa pytania dodatkowe:


1. Jaki był Pana ulubiony przedmiot w szkole?


Pan S.: Moim ulubionym przedmiotem był chyba WF – to dosyć banalne, ale tak było. Z innych przedmiotów to geografia ewentualnie oraz jeszcze historia. Ani matematyka, ani język polski, to nie były moje przedmioty.


2. Jakie ma pan inne zainteresowania?


Pan S.: Moim zainteresowaniem jest na pewno praca, a poza tym to mam wiele zainteresowań, m.in. lubię grać w szachy, choć nie zawsze mam z kim i lubię podróżować po świecie. Zwiedziłem prawie całą Europę. Kocham góry. Lubię też astronomię, jest to też taka moja mała pasja, mam własny teleskop i zajmuję się tym od czasu do czasu.









Jeśli zaciekawił Cię zawód witrażysty, zachęcamy do zajrzenia na stronę internetową pana Przemysława Skrzypczaka: www.mojewitraze.pl. Dziękujemy :)



Link do strony Michała Kośmickiego, tam wymienione są główne realizacje, które były po części pracami pana Skrzypczaka: http://www.kosmicki.za.pl/pl_info.html

Autorzy:

Joanna Targońska

Patrycja Kowalska

Dawid Książkiewicz


  • Tadeusz Nowak

Miałyśmy okazję przeprowadzić wywiad z Panem Tadeuszem Nowakiem, który podzielił się z nami swoją pasją. Pan Tadeusz hoduje gołębie sportowe prawie całe życie. Gołębie biorą udział w zawodach i wystawach. Pan Tadzio poza hodowlą gołębi ma swój sklep "Gołąb", w którym znajdzie się wszystko czego potrzebują te ptaki. Poniżej film prezentujący wywiad z Panem Tadeuszem, w którym zdradza tajniki swojego hobby. 


Film przygotowały  Patrycja Piechota i Oliwia Miłek

Link do strony p. Nowaka http://www.tadeusznowak.pl/index.php?id=9185cc0702dc3b0d46ad01

  • Monika Sadowy-Naumienia


W dniu 15.03.2013r. został przeprowadzony wywiad. Jego bohaterką była wielokrotna medalistka Mistrzostw Świata i Europy w skokach spadochronowych do celu, mieszkająca w Luboniu pani Monika Sadowy-NaumieniaOto kilka pytań, które zadali chłopcy z klasy 1a oraz odpowiedzi pani Moniki:

-Najwyższa wysokość z jakiej Pani skakała ze spadochronem?

-Ponad 4000 tysiące m.n.p.m, lecz trzeba też dodać, że wysokość zależy od zadania i celu skoku.

-Czy zastanawiała się Pani nad ryzykiem, jakie Pani podejmuje jako zawodowy skoczek spadochronowy?

-Zanim poszłam do wojska, miałam oddanych ponad 4000 skoków. Bardziej się boję się jeździć samochodem niż skakać na spadochronie. Wszystko zależy ode mnie: sama składam spadochron, więc jeśli się nie otworzy, to będę miała pretensje tylko do siebie.

-Co Pani robiła przed wojskiem?

-Skończyłam Akademię Wychowania Fizycznego, następnie poszłam do rocznego Studium Oficerskiego. 3 lata służyłam w Krakowie w desancie jako dowódca plutonu, a później przeniosłam się do Ośrodka Spadochronowego w Poznaniu.

-Ile lat Pani miała kiedy oddała swój pierwszy skok w życiu?

-Niespełna 16 lat.

-Skąd wzięła się u Pani ta pasja skakania z samolotu?

-Mieszkałam w Nowym Targu i tam był prężnie działający aeroklub. Poznałam pewną dziewczynę, która tam skakała i od niej dowiedziałam się, że zapisanie się na skoki jest proste. Na początku myślałam, że aby skakać,trzeba mieć jakieś znajomości, lecz od tej dziewczyny dowiedziałam się, że zupełnie tak nie jest.


W trakcie dość długiej i ciekawej rozmowy dowiedzieliśmy się więcej niż sami oczekiwaliśmy. Poznaliśmy zasady "bezpiecznego" spadania ze spadochronem oraz dokonania naszej bohaterki. Dzisiaj wiemy, że strach można opanować i zamienić go w coś ciekawego i przyjemnego. Jeszcze raz dziękujemy za możliwość udzielenia nam wywiadu.












Autorzy:

Monika Sadowy-Naumienia
Marcel Osiński
Adrian Mieszała



Linki:
Biografia   - Wrota Podlasia 
Polska Zbrojna
Sztab generalny Wojska Polskiego
Lotnicza Polska
dlapilota.pl
spadochroniarstwo -  Wikipedia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz